„Piękno jest doskonałością z defektami”

„Piękno jest doskonałością z defektami” 1000 667 Diamentum
DAGMARA SZEWCZYK


Piękno jest doskonałością z defektami”
Gilbert Adair

i tak też się czułam, piękna, ale nie do końca, z tak zwanym defektem kobiecego piękna. Choć dla moich bliskich byłam piękna, to druga ciążą w wieku 32 lat dokonała drobnego spustoszenia w moim organizmie, po raz drugi na moim wagowym budziku pojawiły się, tak bardzo niechciane kilogramy, opuchlizna wszechogarniająca moje ciało sprawiała, iż z trudem mieściłam się w rozmiary mające X na początku! Niestety, moje ciało tak właśnie radziło sobie w tym trudnym dla niego okresie!

A potem… a potem, no cóż… jak każda mama, byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi, trzymając mojego malutkiego synka w ramionach, którego drobne dłonie i stópki rekompensowały mi codzienny widok w lustrze, przyprawiający mnie o łzy. Nadmienię tylko, iż będąc prawie 5 lat wcześniej w ciąży z córcią byłam dokładnie w tej samej sytuacji, a dojście do formy zajęło mi wówczas prawie 4 lata, dlatego ta perspektywa przerażała mnie, a ja sama miałam wrażenie, że popadam w jakąś depresję!
Na szczęście wsparcie moich bliskich, pomoc mamy w opiece nad dziećmi oraz możliwość szybkiego powrotu do pracy sprawiły, iż miałam motywację do działania, do pracy nad sobą oraz własny ciałem. Zaczęła się walka, kolejny raz długa droga, żmudna praca oraz setki wyrzeczeń by dojść do formy.

Zapytacie pewnie, czy mi się udało?… Otóż i tak i nie!
Zapytacie cóż to oznacza w “praktyce”? I tu rozpoczyna się moja przygoda z chirurgią plastyczną, moje doświadczenie, którym chciałabym się z Wami podzielić i może trochę odczarować mity.
Udało mi się zgubić prawie wszystkie zbędne kilogramy, choć przyznam się Wam, iż nie należę do osób ze stabilną wagą i czasem mam wrażenie, że tyję od powietrza, do tego od prawie 30 lat walczę z problemami z tarczycą z jej prawidłową pracą. Tym bardziej każdego dnia, po dziś dzień muszę bardzo uważać na ilość i jakość spożywanych posiłków. Niestety nie jestem też typem sportowca, a wolny czas, którego mam bardzo mało, wolę poświęcić aktywnemu spędzaniu czasu z dziećmi, niż przeznaczyć go na własne potrzeby, choćby sport, co nie oznacza, że się nie staram!
Kiedy po utracie wagi patrzyłam w lustro, już bardziej przypominałam siebie, choć mój wzrok koncentrowały dość duże, opadające piersi oraz fałdka tłuszczu zwana przeze mnie pieszczotliwie “długą bułeczką” umiejscowiona w dolnej części brzucha. Już w tamtym okres związana byłam z chirurgia plastyczna z racji wykonywanej przeze mnie pracy, co dawało mi dużą wiedzę oraz świadomość tego co mogłabym zrobić by poprawić swój wygląd a tym samym i swoje samopoczucie.
Zdecydowałam się na implantację piersi, oczywiście mając pełną świadomość, iż w moim przypadku za jakiś czas potrzebna będzie powtórna operacja, gdyż jak już wcześniej wspominałam moje piersi nie były wyjściowo małe, więc trzeba było włożyć takiej wielkości implant by wypełnić pustą tzw. kieszeń, a sam implant umiejscowić pod gruczoł. Takie rozwiązanie pozwoliło mi na jakiś czas uniknąć operacji związanej z redukcją oraz liftem, która to zostawia pamiątki w postaci blizn na piersi. Choć wiedziałam, iż powstałe blizny w większości przypadków są mało widoczne, a w dobie naszych czasów i dostępnych technologii laserowych czy innych produktów można sprawić, że praktycznie znikną.

Wyprzedzając Wasze pytanie o sam zabieg?
Tego typu zabiegi wszystkie wykonywane są w znieczuleniu ogólnym, oczywiście wcześniej pacjent ma wykonywane badania z krwi oraz przeprowadzany jest szczegółowy wywiad dotyczący jego stanu zdrowia, przebytych operacji, chorób, przyjmowanych medykamentów, suplementów etc. Bardzo ważne jest by podejść do tego niezwykle skrupulatnie, w końcu chodzi tu o nasze bezpieczeństwo oraz zdrowie, więc nawet z pozoru dla nas najmniej ważna informacja dla lekarza może być na wagę “złota”! Sam zabieg trwa z przygotowaniem około półtorej godziny, a pacjent zostaje dobę w klinice, mając założone dreny, by uniknąć powstania krwiaka. Przez okres pobytu w naszej klinice jest pod czujnym okiem lekarzy, pielęgniarek oraz opiekunek pacjenta, które służą swoją pomocą i wsparciem w każdej sytuacji.

Zapytacie pewnie czy boli?
Cóż mogę powiedzieć… trochę boli, choć jest to bardzo subiektywne odczucie każdej pacjentki, gdyż jak wiemy, każdy z nas ma inny próg bólu. Podawane są leki uśmierzające ból, indywidualnie dobrane do pacjenta oraz każdy pacjent wychodząc z kliniki zabezpieczony jest w środki doustne przeciwbólowe, tak więc idzie to jakoś wytrzymać!
Bardzo ważne jest by stosować się do zaleceń pozabiegowych, które dostajemy na wypisie, a przede wszystkim “numer 1” by nosić specjalny biustonosz pozabiegowy, który stabilizuje nasze nowe piersi w procesie rekonwalescencji.
I tak z moimi nowymi “cycuszkami” przeżyłam 7 długich, szczęśliwych lat.

Zapytacie i co było dalej?
Otóż z biegiem upływających lat, brakiem stabilizacji wagi, znikającym kolagenem i elastyną, czyli pogorszeniem jakości mojej skóry moje piersi uległy ponownej deformacji. Tym razem w lustrze jawiły mi się duże, ciężkie, opadające piersi, których duży obszar zajmowały otoczki sutkowe, znienawidzone przeze mnie z głębi serca! W głowie zaś zaświtała myśl o kolejnej operacji… tak to był ten czas! Pisząc dla Was ten tekst jestem prawie 3 miesiące po
operacji, szczęśliwa, bez bólu kręgosłupa odcinka szyjnego, z rozmiarem persi adekwatnym do mojej sylwetki, które znowu wyglądają jędrnie i młodo, a otoczki moich piersi wyglądają, jak te sprzed 20 lat. Co prawda operacja, której musiałam się poddać była zdecydowanie bardziej rozległa, mianowicie usunięcie poprzednich implantów, zredukowanie nadmiaru skóry, zliftingowanie, włożenie nowych mniejszych implantów, tym razem pod mięsień oraz zmniejszenie otoczek sutkowych.

Zapytacie czy było warto?
Odpowiedź brzmi po stokroć TAK! Warto było znów poddać się operacji w znieczuleniu ogólnym, warto było trochę pocierpieć, gdyż umiejscowienie implantu pod mięsień w moim mniemaniu oraz operowanych u nas pacjentek jest bardziej bolesne ze względu na rozpierający się mięsień, warto było nosić niezbyt gustowny, ale nieodzowny element garderoby czyli gorset stabilizujący! Bo, gdy teraz patrzę w lustro, widzę czterdziestoletnią kobietę, spełnioną mamę, żonę, córkę, szefową! Bo wiem, że to co robimy w naszej klinice, robimy po to, by każda kobieta, w tym wypadku mogła poczuć się tak wyjątkowo jak ja! Także drogie Panie nie bójcie się podejmować odważnych decyzji, walczyć o swoje piękno, kobiecość i szanse na odważne, szczęśliwe życie! Ja ze swojej strony pozostaję do Waszej dyspozycji i zapraszam do kontaktu, chętnie służę radą i pomocą!


Dagmara Szewczyk